Jest tak wiele elementów, które muszą się zgrać, żeby zdjęcie było udane – warunki pogodowe, oświetleniowe, pomysł i cierpliwość fotografa. Elementem wielkiej wagi jest sprzęt fotograficzny, którego używamy.
Paweł Brud to pełen pasji fotograf krajobrazu i przyrody. Korzystając z jego pomocy testujemy dziś Sigmę 500 f4 Sport.
Fotografia dzikiej przyrody sprawia mi w ostatnim czasie najwięcej przyjemności – zaczyna fotograf. Niestety, kiedy chciałem zwiększyć swoje szanse na lepsze zdjęcia przeglądając oferty obiektywów z długą ogniskową, ceny szybko sprowadziły mnie na ziemię. Obiektyw, który sobie upatrzyłem, był poza moim zasięgiem. Sigma 500 f4 Sport stała się obiektem moich westchnień. Od momentu kiedy Sigma wypuściła na rynek obiektywy z serii ART, nigdy na sprzęcie tego producenta się nie zawiodłem. Uważam, że stosunek ceny do jakości jest rewelacyjny i jest to świetna alternatywa dla obiektywów producentów systemowych.
Sigma 500 f4 Sport
Spodziewałem się, że obiektyw będzie sporych rozmiarów, natomiast brak obycia ze sprzętem tej klasy spowodował, że rzeczywistość sporo przerosła moje wyobrażenia. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to szelki transportowe jak w plecaku… tyle, że przy pokrowcu na obiektyw. Jednak, kiedy wyjąłem „królową” z futerału, uważam, że szelki są jak najbardziej zasadne. Dopóki obiektyw nie wyląduje w naszych dłoniach, informacje na temat jego gabarytów i wagi to były dla mnie tylko suche liczby. Według specyfikacji prezentują się następująco: waga 3310 g, wymiary 144,8mm × 380,3mm. W praktyce wygląda to tak, że Sigma C 150-600/5-6.3 DG OS, którą posiadam, wygląda przy swojej siostrze jak zabawka – uśmiecha się nasz bohater.
Analizując budowę oraz funkcje obiektywu, „królowa” posiada to, co obiektyw tej klasy powinien posiadać. Zbudowana jest ze stopu magnezu, posiada uszczelnienia oraz wyczernione wnętrze, powłoki hydrofobowe, stopkę z kątowym klikiem, pasek oraz potężną osłonę, w której można by ugotować sporą porcję zupy. Możliwa jest również instalacja dedykowanych filtrów w specjalnie przygotowanym do tego miejscu.
Światło jakie mamy do dyspozycji, ogniskowa oraz dziewięciolistkowa przysłona tworzą piękny kremowy bokeh i odseparowują główny temat zdjęcia od tła. Obiektyw generuje rewelacyjny „obrazek” i w tej kwestii jest to absolutny TOP, nie ma się tu nad czym rozwodzić.
Myszołów zwyczajny (f5, ISO 640, Canon R)
Zimorodek (f5,6 ISO320 Canon R)
Jak stwierdza fotograf - rozmiary Sigmy 500 f4 Sport powodują, że mobilność jest ograniczona do minimum. Fotografowanie z „podejścia” jest bardzo trudne, przynajmniej dla mnie. Tutaj na serio zacząłem doceniać moje „150-600”, aczkolwiek porównywanie tych dwóch obiektywów to oczywiście nieporozumienie. Nawet fotografowanie z okna samochodu było utrudnione. Jeśli dostrzegłem modela w obiecującej scenerii, to wystawienie tej „armaty” przez okno powodowało, że kadr był co prawda tym samym kadrem, ale już dawno bez modela.
Sójka (f4 ISO250 Sony A7III)
Zasiadka natomiast to już zupełnie inna kwestia. Kiedy obiektyw jest zamontowany na statywie i nie musimy się przemieszczać, „pięćsetka” pokazuje nam, do czego została stworzona. Pierwsze odczucie, które pozwala stwierdzić, że to obiektyw z wyższej półki, to praca autofocusa. Pewnie trafiał w punkt oraz trzymał ostrość na wybranym punkcie w trybie ciągłym. Nawet w trudniejszych warunkach, gdzie gałęzie oraz umaszczenie „modela” skutecznie w tym przeszkadzały, obiektyw współpracował z body bardzo pewnie. Nadmienię, że nie musiałem korzystać z manualnego „doostrzania” i używałem jedynie trybu AF. Dodatkowo możemy ograniczać zakres pracy AF za pomocą limitera znajdującego się na obudowie.
6 i 7 Jeleń szlachetny (f4 ISO1250 Sony A7III) crop x100 po prawej
Nie miało też żadnego znaczenia, czy obiektyw był podpięty do Canona R czy za pomocą przejściówki Sigma mc-11 (z systemu Canon-ef na Sony-fe) na body Sony A7III. W obu przypadkach wg moich subiektywnych odczuć nie było zauważalnej różnicy podczas pracy.
Dzięcioł duży (f4 ISO1600 Canon R)
Jak stwierdza nasz bohater - mnogość funkcji i przycisków konfiguracyjnych jest imponująca. Nie będę jednak przepisywał instrukcji, wszystko jest bez trudu dostępne w internecie. Z kronikarskiego obowiązku zaznaczę jednak funkcje, które znajdziemy na obudowie obiektywu:
Nie zanotowałem żadnych anomalii podczas pracy z poszczególnymi funkcjami. No ok, nie sprawdziłem BEEP’a oraz filtrów. Zakładam, że BEEP działał i filtry po zamontowaniu również – uśmiecha się przekornie fotograf.
Jastrząb (f4 ISO640 Canon R)
Zakup tego obiektywu to dość spory wydatek. Moim zdaniem obrazek generowany przez ten obiektyw jest wart każdej złotówki, tym bardziej, że względem szkieł systemowych, cena oscyluje przy wartościach prawie o połowę niższych.
Jeleń szlachetny (f4 ISO1600 Sony A7III)
Podsumowując, czas, który mogłem spędzić z „królową”, potwierdził opinię, że sam sprzęt zdjęcia nie zrobi. Natomiast poczucie, że ów sprzęt jest przedłużeniem ręki (statywu) fotografującego, pozwala skupić się nad kadrem i tym, co on zawiera. Kiedy nadejdzie ten odpowiedni moment, naciśnięcie spustu migawki stawia kropkę nad i.
Sójka (f4 ISO400 Sony A7III)
Dziękujemy za tą obszerną opinię na temat Sigmy 500 f4 Sport. Test sprzętu w realnych warunkach, to oczywiście subiektywna ocena danego fotografa, naszym zdaniem bardzo jednak cenna!
Więcej zdjęć autora naszego testu można znaleźć na stronie https://www.pawelbrud.com/.